Mołdawia jest kierunkiem turystycznie atrakcyjnym, ale ciągle jeszcze słabo znanym. Ma to swoje dobre strony. Dzięki temu nie ma tam tłumów, zwiedza się komfortowo, bez przepychania i walki o miejsce. Skorzystają na tym osoby, które pojadą do Mołdawii teraz, zanim jeszcze nie wybuchła na nią moda. A, że tak się w końcu stanie, to niemal pewne!
Kraj ten w pierwszej kolejności zainteresuje turystów ciekawych świata, poszukujących nowych i nieodkrytych jeszcze kierunków. Aura wyjątkowości roztacza się nad Mołdawią. Można powiedzieć, że jest to najbliższy Polsce nieznany ląd. Przyciąga nimbem egzotyki, kusi tajemnicą. A przecież to ledwie 1,5 godziny lotu z Warszawy! Najwygodniejszym rozwiązaniem są bezpośrednie połączenia do Kiszyniowa.
Do Mołdawii mam osobisty stosunek. Lubię ten kraj. Jak spędzić czas, co zobaczyć? Oto lista największych atrakcji.
Wino. W Mołdawii niezmiernie ważne, stanowi 20 proc. PKB. Wrosło w kulturę jak chyba żadna inna rzecz. Miejscowi zauważają, że nawet na mapie ich kraj przypomina kiść winogron. Jedna z najważniejszych mołdawskich legend opowiada historię oblężenia twierdzy w Sorokach. Broniono się ostatkiem sił, brakowało jedzenia i wody. Wtedy nadleciały bociany, a każdy z nich trzymał w dziobie kiść winogron. Upuszczone nad twierdzą, spadły na dziedziniec i dzięki temu obrońcy mogli się posilić. Odzyskali wiarę w zwycięstwo. Od tej pory bocian trzymający w dziobie winogrona jest symbolem mołdawskiego winiarstwa. Stąd właśnie pochodzi dobrze znana z radzieckich czasów marka Biełyj Aist (белый аист, to po rosyjsku bocian biały).
Kilka tygodni temu parlament Mołdawii ustanowił prawo, zgodnie z którym wino nie jest alkoholem! Brzmi nieprawdopodobnie, ale to w miarę rozsądna reakcja na spadające spożycie tego trunku. W Mołdawii obowiązują antyalkoholowe obostrzenia, m.in. zakaz reklamy i ograniczenia sprzedaży, w wyniku których straty ponosiła również branża winiarska. Rząd nie mógł ignorować problemu, więc wymyślono to nieco zaskakujące rozwiązanie.
Polskie kresy. Kto dziś zdaje sobie z tego sprawę, że I Rzeczpospolita sięgała tak daleko, aż po Morze Czarne?! Swego czasu Mołdawia była księstwem zależnym od Polski, jako pierwszy hołd lenny złożył hospodar Piotr królowi Jagielle. Położona nad Dniestrem, charakterystyczna twierdza w Sorkach do 1699 roku była obsadzona przez polską załogę. Część wydarzeń opisywanych przez Sienkiewicza w Trylogii miało miejsce na terenie dzisiejszej Mołdawii i Naddniestrza. To tam znajdował się jar wiedźmy Horpyny, Raszków i okolica, w której na pal został wbity Azja Tuhajbejowicz. Do dziś w Mołdawii jest spora polonia. Centrum mołdawskiego katolicyzmu stanowi katedra Opatrzności Bożej w Kiszyniowie, zwana „polskim kościołem”.
Wielokulturowość. Przez terytorium dzisiejszej Mołdawii przebiegała granica cesarstwa rzymskiego. Do dziś przetrwały fragmenty wałów Trajana. Pamiątką z czasów starożytnych jest język, którym dziś posługują się Mołdawianie, to rumuński należący do grupy języków romańskich (podobnie jak włoski i francuski). W średniowieczu konkurowały trzy siły: napływająca z Polski i Węgier kultura łacińska, bizantyjskie prawosławie i islam przyniesiony przez Turków. Na przełomie XIX i XX wieku obszar rozdzierany był pomiędzy tworzącą się właśnie Rumunię i zajmujące nowe obszary Imperium Rosyjskie. Efekt tych wpływów mamy dziś w postaci podziału na prozachodnią i zmierzającą w kierunku Unii Europejskiej Mołdawię oraz będące pod rosyjskim wpływem Naddniestrze. Co nieco do powiedzenia ma też Turcja, wspierająca autonomiczny region Gagauzji, będący kulturowym fenomenem na europejską skalę.
Kulinaria to duży atut Mołdawii. Kuchnia oparta jest na naturalnych składnikach. Stosunkowo prosta, w sporej części wywodząca się z tradycji chłopskiej. Jest tym, co przybysz z Zachodu, zmęczony chemią i przemysłowymi udziwnieniami, z pewnością doceni. Na stole ląduje kukurydziana mamałyga, na naszych oczach pocięta na kawałki cienką nitką, do tego kilka kawałeczków usmażonego mięsa, grillowane lub marynowane warzywa i gęsta, prawdziwa śmietana. Cóż więcej trzeba? No, może kieliszek wina. I jest pysznie! W Sorokach w restauracji niedaleko twierdzy jemy pyszne sarmale, czyli małe gołąbki zawijane w liście winogron. W Gagauzji cieszymy się lokalnymi daniami z baraniny. W Kiszyniowie delektujemy się placintą najlepszej jakości!
Mołdawia się zmienia. Do 1991 roku była częścią Związku Radzieckiego. Zapóźnienia powstałe w tamtym okresie widoczne są do dziś. Negatywnie odbił się też konflikt z Naddniestrzem, który miał miejsce 25 lat temu. Od dawna już w regionie jest spokojnie i bezpiecznie, nie toczą się żadne wojny, ale niestety Mołdawia wciąż wielu osobom kojarzy się z biedą i destabilizacją. Niesłusznie! Kraj szybko się zmienia, najbardziej widać to w stołecznym Kiszyniowie. Wyremontowano drogi, zbudowano nowe hotele. Powstały dobre restauracje. Stolica nabrała europejskiego charakteru. Odważniej spogląda w kierunku Zachodu. Od dwóch lat Mołdawianie mogą podróżować do Unii Europejskiej bez wiz, znoszone są kolejne bariery dotyczące handlu między Mołdawią a Unią Europejską. W Kiszyniowie przy budynkach rządowych powiewają unijne flagi.
Na pewno brakuje reklamy. Mołdawia jest krajem, który mógłby okazać się takim turystycznym odkryciem, jak Gruzja. Ta ostatnia długo lekceważona i pozostająca poza jakimkolwiek zainteresowaniem, w pewnym momencie, ku zaskoczeniu wielu, zrobiła się bardzo popularna. Stało się to w dużej mierze dzięki mądrej promocji gruzińskiego rządu. Kiszyniów ten czas ciągle ma przed sobą.